Czerwcowy poranek zbudził się leniwie, ale z obietnicą pogody, która miała nam dopisać. Na parkingu przed szkołą gromadzili się uczniowie klasy 5a – niecierpliwi, podekscytowani, pełni energii, jakby każda para nóg pragnęła już być w drodze. To nie była zwykła wycieczka. To było zwieńczenie całego roku wspólnych zmagań, nauki, sukcesów i przygód – ostatni rozdział przed wakacyjnym rozproszeniem.
Rowery ustawione w równym szeregu, kaski zapięte, bidony pełne, uśmiechy szerokie – wyruszyliśmy. Przed nami rozciągała się ścieżka wijąca się przez łąki, pod lasem, aż do serca rezerwatu Świdwie – miejsca, gdzie przyroda mówi szeptem, a każdy krzak skrywa opowieść.
Pod czujnym okiem opiekunów grupa poruszała się rytmicznie, jak dobrze zgrany peleton. Zmęczenie? Nie było po nim śladu. Miesiące lekcji WF-u, turniejów, rajdów, porannych rozgrzewek robiły swoje – dzieci były w doskonałej formie. Niektóre pedałowały z rozmachem, inne wolniej, ale z uśmiechem – najważniejsze, że wszyscy jechali razem.
Rezerwat przywitał nas ciszą, jakiej nie zna szkolna sala. Słychać było tylko trzepot skrzydeł ukrytych wśród koron drzew. Zatrzymaliśmy się tuż przy wieży widokowej.Potem przyszedł czas na ognisko i uzupełnianie węglowodanów.
Droga powrotna była nieco wolniejsza, ale wcale nie smutna. Była jak ostatni rozdział dobrej książki – z refleksją, ale i satysfakcją. Może jednak to właśnie był początek? Początek kolejnej rowerowej przygody:)